Spis treści
A co gdyby tak niemożliwe uczynić możliwym? Tak pomyśleli architekci ze studia KANDO Architects, kiedy dostali zlecenie zaprojektowania nietypowego apartamentu. Wytyczne zostały jasno sprecyzowane – przestrzeń ma być jasna, otwarta i muszą się w niej znaleźć wyłącznie naturalne materiały. Na posadzce drewno, dużo kamienia, i tylko surowce, które występują w naturze. Właściciele dali projektantom wolną rękę w działaniu i… zniknęli. Chcieli, żeby nowe lokum było dla nich niespodzianką i „czymś” ich zaskoczyło. A więc od początku.
Na co dzień mieszkają pod Olsztynem, a do Warszawy przyjeżdżają w celach biznesowych. Kiedy podróże stały się dość częste i regularne uznali, że pora pomyśleć o pied-à-terre – drugim mieszkaniu, w którym będą mogli poczuć się jak u siebie. Powstał pomysł zakupu nieruchomości w jednej z najbardziej prestiżowych lokalizacji w stolicy – na położonym blisko centrum modnym Powiślu. Wybór padł na nową inwestycję – luksusowy budynek z ciekawą, nowoczesną architekturą inspirowaną strukturą kryształu. Tu, blisko brzegu Wisły, wybrali 140 metrowy apartament i powierzyli jego wykończenie oraz urządzenie zespołowi projektantów z pracowni KANDO Architects. „Wyznajemy i projektujemy współczesną, wyrafinowaną w detalu formę przestrzenną wypełnioną naturalnymi, szlachetnymi materiałami” – przedstawiają się młodzi architekci. Takie intro do czegoś zobowiązuje – i idealnie pasowało do wizji właściciela, więc nic dziwnego, że nie zawahał się przy wyborze profesjonalistów.
Czysta natura
– Zmiany w układzie wnętrz były z naszej strony subtelne – wyjaśnia Kinga Klietz-Łęska i Karolina Krawczyk – współwłaścicielki i główne projektantki pracowni. – Wydzieliliśmy pokój gościnny, delikatnie dostosowaliśmy niektóre ściany. Jednak przy tym projekcie głównym zadaniem, jakie mieliśmy do wykonania, było szczegółowe opracowanie koncepcji wykończenia wnętrz, także od strony technologicznej. Właścicielowi zależało na wykorzystaniu wyłącznie naturalnych materiałów. Jeśli mosiądz to lity, jak kamień, to nie spieki, dywan z autentycznego jedwabiu, a nie tylko z jego domieszką – kontynuują.
Oprócz niewątpliwych zalet architekci przedstawili właścicielowi również zagrożenia płynące z użytkowania na co dzień w stu procentach naturalnych surowców. Klient jednak był nieugięty.
– Plama na dywanie czy tapicerce, ślad po kieliszku na kamieniu nie były dla niego większym zmartwieniem – opowiada Tymek Łęski – trzeci wspólnik, manager pracowni i koordynator realizacji. – Tu wręcz przeciwnie – właściciel obawiał się sterylności i braku śladów życia, wspomnień zapisanych na materiale. To one świadczą o naturalności tego miejsca, które będzie zmieniać się z upływem czasu i starzeć razem z domownikami – wyjaśniał nam dalej. Byliśmy wzruszeni takim podejściem.
Mosiądz, jedwab i sztuka
Do apartamentu prowadzą dwa wejścia. Jedno bezpośrednio z windy (tym najczęściej wchodzą właściciele), drugie z klatki schodowej, dla gości, kurierów, obsługi budynku. Vis-à-vis wejścia, za przesuwnymi drzwiami z przydymionego szkła, została zaprojektowana garderoba połączona z pralnią. Zastosowano w niej robione na wymiar szafy i wieszaki z litego mosiądzu patynowanego na brąz. Ten materiał przewija się w całym mieszkaniu. Zostały z niego wykonane uchwyty meblowe, okładzina słupów konstrukcyjnych, no i przede wszystkim regał w salonie. To absolutnie rzeźbiarska forma, która niewątpliwie przykuwa uwagę w 90 metrowej przestrzeni. – Został zrobiony na zamówienie przez ślusarza, na wymiar i według naszego projektu – wyjaśnia Karolina. Oczywiście w całości z litego mosiądzu (z wyjątkiem szklanych półek) patynowanego na antyczny brąz. Żeby uzyskać piękny efekt szlachetnego grynszpanu został zamówiony specjalny środek do patynowania, który trzeba było ściągać aż… z Nowej Zelandii. – Początkowo klient zastanawiał się czy to jest warte zachodu i czy nie lepiej zrobić meble po prostu z brązu niż patynować mosiądz – opowiada projektantka. – Gdyby nie to, że w Polsce nie ma wykonawców, którzy podjęliby się takiej realizacji, pewnie by się na to zdecydował. Cena nie grała roli. Koniec końców efekt jest spektakularny. Regał idealnie wpasował się w znajdujący się za nim słup konstrukcyjny, który projektanci obudowali lustrzanymi taflami. Powstała zachwycająca rzeźbiarska forma łącząca funkcję użytkową z artystyczną. W mebel dyskretnie wkomponował się telewizor, który zawieszono na niewidocznej konstrukcji, nad sofą zamontowano sprzęt audio. Dzięki temu w strefie livingowej można posłuchać w wysokiej jakości muzykę oraz komfortowo obejrzeć film.
Ta część salonu jest dla właścicieli bardzo ważna. Na co dzień prowadzą aktywne życie – to miejsce miało zachęcać do relaksu i złapania oddechu po całym dniu. Architekci dołożyli starań by było naprawdę luksusowe. W centrum tej strefy, naprzeciwko regału, stanęła sofa marki Flexform zaprojektowana przez legendę włoskiego designu – Antonio Citterio’ego. Minimalistyczny narożnik z funkcją szezlonga, w jasnej tapicerce, pięknie zagrał ze stolikami ClassiCon projektu brazylijskiego designera Guilherme Torresa wykończonymi marmurem Bianco Carrara i również mosiądzem – oksydowanym i szczotkowanym. Architekci zakomponowali je tak, że razem tworzą ciekawą geometryczną formę, ale ustawienie można zmieniać w zależności od potrzeb. Część wypoczynkową flankuje z boku biżuteryjna lampa od Catellani & Smith, a od dołu… i tu kolejna niespodzianka. Sofa stanęła na dywanie tkanym z czystego jedwabiu. – Taki dywan, bez żadnych dodatków typu wiskoza czy poliester, to wielka rzadkość, właściwie się nie zdarza – mówi Kinga. Inwestor był gotów czekać na niego ile będzie trzeba, bo tej wielkości tkanina i z takiego materiału nie powstaje z dnia na dzień. Ten był ręcznie tkany przez dziewięć miesięcy w firmie Jacaranda – jednej z niewielu specjalizujących się w szyciu na zamówienie luksusowych dywanów z naturalnych materiałów. – Proces produkcji był bardzo czasochłonny, ale też ciekawy – wyjaśniają architekci. – Najpierw, po miesiącu od złożenia zamówienia, dostaliśmy pięć próbek w różnych odcieniach i strukturach tkania, tak żebyśmy mogli idealnie dopasować finalny efekt dywanu do koloru i faktury sofy i otoczenia, w którym miał się znaleźć. Przy okazji poznaliśmy niezwykły proces pozyskiwania przędzy z kokonów jedwabników morwowych itd. To było dla nas niezwykle inspirujące i ciekawe doświadczenie.
Takich dzieł ludzkich rąk, jak ten dywan, wkrótce pojawi się w tym wnętrzu jeszcze więcej. Dlatego ściany zostały pomalowane na neutralną biel i delikatnie podcięte od dołu i od góry. – Celowo zastosowaliśmy rozwiązanie typu „shadow-gap”. Kiedyś, z biegiem czasu, przestrzeń będzie wypełniać się sztuką. Teraz ściany są jak płótno malarskie, które zostało zagruntowane i czeka na gest malarza. Efekt lewitacji ściany nad posadzką sprawi, że uwaga będzie intensywniej koncentrować się na obrazie – to zabieg często stosowany w najlepszych muzeach czy galeriach sztuki – wyjaśnia Tymek.
Turecki wapień, brazylijski kwarcyt
Salon płynnie łączy się z aneksem kuchennym i dużą wyspą pełniącą rolę stołu jadalnianego. Strefa przeznaczona do gotowania była dla architektów wielkim wyzwaniem i eksperymentem technologicznym. Ponieważ jednym z oczekiwań właściciela było zastosowanie naturalnego kamienia, wpadli na nietypowy pomysł, żeby wykończyć nim nie tylko blaty, ale także fronty meblowe.
Zastosowanie tego rodzaju materiału na dużych, w dodatku ruchomych płaszczyznach, wydawało się właściwie niewykonalne. A jednak, po niezliczonej ilości prób i błędów, udało się! Opracowanie koncepcji technologicznej, która umożliwiałaby bezpieczne użytkowanie mebli, zajęło architektom i ich najlepszym wykonawcom cztery miesiące. Powstała nowatorska technologia, dotąd chyba nie spotykana. Bezpośrednio z Anglii sprowadzono specjalne zawiasy, które byłyby w stanie udźwignąć taką masę (najcięższe z frontów ważą ok. 50 kg). Kamienne panele zostały także wykorzystane w meblach skrywających sprzęt AGD – w tym przypadku wymagały sprytnego „odchudzenia” tak, aby ciężar był jak najmniejszy, a wygląd nie różnił się od pozostałych elementów zabudowy. – Przy codziennym użytkowaniu większa waga jest wyczuwalna – mówi Tymek. – Ale to tak, jak z solidną armaturą, klamką czy statuetką z odlewu – trochę waży, ale dzięki temu mamy pewność, że została zrobiona z autentycznego, trwałego materiału, bez półśrodków. We frontach w aneksie oraz na blatach zastosowano naturalny turecki wapień Simena – wygląda bardzo szlachetnie, pięknie się starzeje, a jego stonowany piaskowy odcień idealnie komponuje się z jasną kolorystyką wnętrza.
Trochę inaczej przedstawia się wyspa kuchenna. Tu, żeby nieco ożywić minimalistyczny wystrój, projektanci zaproponowali kamień o wyraźnym, dominującym użyleniu – ten sam co na wejściu do apartamentu. Właścicielce bardzo spodobał się brazylijski kwarcyt Patagonia o abstrakcyjnym rysunku niepowtarzalnych wzorów i kolorów, które w zależności od oświetlenia zyskują na intensywności. Kremowo-beżowa baza poprzetykana srebrzysto-czarnymi żyłkami robi niesamowite wrażenie. Zrobiono z niego całą wyspę – szeroki blat został wysunięty od strony salonu, tak żeby można było wygodnie przy nim usiąść. W tej części całość kompozycji uzupełnia i scala zaprojektowana przez architektów autorska kompozycja opraw zwieszanych od brytyjskiej gwiazdy oświetlenia dekoracyjnego – Lee Broom’a. Lampy te mają dwa oblicza – za dnia po prostu cieszą oko swą szlachetną formą, jednak główne skrzypce grają nocą, kiedy lekko tląc się przecinają mrok niczym futurystyczne miecze świetlne.
Relaks w klimacie zen
Za mosiężnym regałem została zaprojektowana sypialnia właścicieli z prywatną łazienką typu master. Inwestorom zależało na tym, żeby w tej intymnej części mieszkania przeznaczonej do odpoczynku, poczuli się jak w luksusowym hotelu. Wnętrze jest bardzo lekkie i stonowane.
Na centralnej ścianie została położona tapeta z naturalnych włókien bawełnianych. Ma wyczuwalną pod dłonią strukturę drobnych włosków i jest niesamowicie miękka w dotyku. Na jej tle stanęło komfortowe łóżko włoskiej marki Minotti z tapicerowanym zagłówkiem. – Udało nam się przekonać właściciela do lżejszej formy, chociaż początkowo optował za łóżkiem kontynentalnym – opowiadają architekci. To wygląda o wiele subtelniej i nie dominuje tak bardzo w przestrzeni. Po obu stronach stanęły nocne szafki, nad którymi zwieszono lampy-kule marki Flos, wykończone w polerowanym mosiądzu. Tapetowana ściana łączy się z taflą lustra, na której zamontowano podwieszany blat z szufladkami. Taki minimalistyczny rodzaj toaletki bardzo spodobał się klientce – wokół zainstalowano specjalistyczne oświetlenie LED-owe, które pozwala precyzyjnie zrobić make up.
W sypialni, podobnie jak w salonie, zastosowano na podłodze dębowe, delikatnie bielone deski o nietypowej szerokości i długości. Wszystkie mają szerokość 30 cm i długość dochodząca nawet do 8 metrów. Ich transport na 3 piętro był logistycznym przedsięwzięciem. Wynajęto nawet firmę alpinistyczną, której plan działań pokrzyżowała pogoda. Koniec końców udało się wciągnąć je na górę dźwigiem.
Sypialnię optycznie powiększa przylegająca do niej łazienka. Od strefy sypialnianej symbolicznie oddziela ją przeszklona ścianka z jednym panelem stałym i jednym przesuwnym. Jest to system z dwuwarstwowego szkła – pomiędzy taflami zamontowana jest drobniutka siateczka, która w zależności od oświetlenia zmienia przezierność szkła – przy naturalnym delikatnie się mieni i zasnuwa mglistą powłoką, przy sztucznym jest prawie przezierna, lekko przydymiona, dając wrażenie większej przestrzeni. To unikatowe, w zasadzie niepodrabialne rozwiązanie włoskiej marki Rimadesio.
Łazienka to prawdziwa oaza spokoju. Na tym zależało właścicielom najbardziej. Projektanci zaaranżowali ją w klimacie zen. W centralnej części, na drobnych kamyczkach, stanęła wolnostojąca wanna, nad którą sączy się kameralne światło. Właścicielka, która uwielbia czytać podczas kąpieli, wymarzyła sobie oświetlenie, które będzie punktowo oświetlać lekturę, ale nie zakłóci atmosfery spokoju i odprężenia. Całe pomieszczenie, z wyjątkiem sufitu, zostało wykończone w wapieniu — tym samym, który zastosowano w kuchni. Zrobiono też z niego umywalki – po zewnętrznej stronie wykończone w technologii szlifu (czyli matowe), odsłaniające porowatą strukturę kamienia, wewnątrz delikatnie polerowane ze względu na chłonność materiału. Ten sam zabieg półpolerki zastosowano na posadzce. Do stonowanego wystroju udało się idealnie dobrać baterie z kolekcji AXOR Uno w kolorze oddającym efekt patynowanego mosiądzu. Są bardzo praktyczne – uruchamiają wodę poprzez wciśnięcie czubka wylewki (przez co są łatwiejsze w utrzymaniu czystości), a temperaturę reguluje pokrętło na ścianie.
Ten unikatowy projekt nigdy by się nie udał, gdyby nie zaufanie, jakim klient obdarzył architektów, ale również ogromna wiara projektantów, że to, co z pozoru wydaje się niemożliwe, można zrealizować. Tak odważne i unikatowe rozwiązania z pewnością zostaną dostrzeżone na polu architektonicznym, ale oni największą nagrodę już dostali. – Kiedy klienci po raz pierwszy weszli do apartamentu, nie byli w stanie ukryć wzruszenia – opowiadają architekci z KANDO. – Wtedy poczuliśmy, że spełniliśmy ich oczekiwania – drugi dom z pewnością okazał się niespodzianką i mile zaskoczył.
Pracownia: KANDO ARCHITECTS
Autorzy projektu: Kinga Klietz-Łęska, Karolina Krawczyk, Tymek Łęski
Rodzaj nieruchomości: apartament
Metraż: 140 m²
Lokalizacja: Warszawa, Powiśle
Zdjęcia: Nate Cook